Namaste ^^
Moi Drodzy, dziś wpadam na szybko z dawno obiecanym lekkim postem, niestety nie wyrobiłam się z postem o Diwali, więc dziś wrzucam ten temat, coby nie przedłużać ciszy w eterze, za co przepraszam. Ostatnio mam mnóstwo na głowie, stąd pewne opóźnienia. Jednak następnym razem będzie już o Diwali właśnie :) Przy okazji, że zaczął się nowy miesiąc, korzystając z okazji, chcę zapowiedzieć mini-serię na blogu, zaplanowaną do końca roku.
Jakiś czas temu postanowiłam po raz pierwszy zahennować włosy, o czym pisałam tutaj.
Obiecałam, że po kolejnym farbowaniu zdam relację. W odpowiedzi powstał dzisiejszy post.
Jesteście ciekawi, czy moje włosy polubiły się z henną? I jakie efekty uzyskałam przy powtórnym użyciu cassi? Jeśli tak, zapraszam do dalszej części posta.
Tak jak zapowiadałam w pierwszym poście, tym razem zabrałam się do tego trochę inaczej, a mianowicie: wszystko przebiegało zdecydowanie szybciej, bowiem, samo utlenianie skróciłam do niespełna dwóch godzin, zamiast całej nocy, krócej też trzymałam na włosach, bo 2 godziny.
Zanim zaczęłam spłukiwać pod prysznicem, namoczyłam włosy w misce wypełnionej letnią wodą, papka wówczas zmiękła i łatwiej było się jej potem pozbyć pod bieżącą wodą. Nie stosowałam już niczego przez kolejne 48 godzin.
I jak? To był strzał w przysłowiową dziesiątkę:) Jednak kolejnym razem, pokombinuje i cassię wymieszam od razu z lekką odżywką, by jak najbardziej ograniczyć przesusz. Ostatnio trafiłam na informację, by nie pozwolić papce całkiem zaschnąć, o wtedy jeszcze bardziej wyciąga wilgoć, zatem pomysł z odżywką wydaję się jak najbardziej na miejscu, tym bardziej, że jest to niby bezbarwna henna, więc nie wpłynie i tak na kolor, więc praktycznie, nie ryzykuję:)
Co zauważyłam, to widoczna orzechowa poświata na włosach. Co niekoniecznie mnie uszczęśliwia,
aczkolwiek pasuję do mojego typu kolorystycznego, więc jest w ogólnym
rozrachunku jest porządku. Jednak faktycznie, bezbarwność nie jest wcale taka oczywista, chyba że to wpływ letniego słońca, po części na pewno. W końcu doczekałam się blasku, choć nie był tak spektakularny, o
jakim się naczytałam, ale to może kwestia wyższej porowatości moich
włosów. Efekt takiego usztywnienia, teraz chyba trochę wcześniej się wypłukał, a także pogrubienia, nad czym nieco ubolewam. Być może zbyt mało razy stosowałam, by zauważyć długotrwałe efekty. W każdym razie na tą chwilę, przychylam się do zdania, że henna szybko się wypłukuje i trzeba ją stosować naprawdę regularnie, by uzyskać zadowalające efekty, co niestety jest nieco utrudnione dla posiadaczek włosów wysokoporowatych, jakie sama posiadam.
No i najważniejsze, jak tym razem sprawdziła się henna?
O
wiele lepiej! Tym samym odpowiedź nasuwa się sama : Tak, pozostanę przy
hennowaniu włosów cassią, kto wie, może kiedyś skuszę się na kolor..
aczkolwiek dopiero jak spadnie mi porowatość...Jednak moje włosy nie
pałają zbytnią miłością do ziół, niestety :/ W pierwszym poście pisałam, że pierwsze hennowanie przesusza najmocniej, i faktycznie, za drugim razem było zdecydowanie lepiej, tylko nie jestem do końca pewna, czy to nie jest po prostu zasługa tricków, które zastosowałam tym razem ;)
Wspominałam też o wypadaniu włosów, teraz na szczęście jest lepiej. W niedalekiej przyszłość planuje post o czymś naturalnym, co
pomogło mi ograniczyć problem. Chcielibyście o tym u mnie przeczytać?
P.S.
Generalnie długo wahałam się przed użyciem henny, teraz już jestem w temacie, mogłam zorientować się w temacie, i cieszę się, że się w końcu zdecydowałam :) a Wy używacie hennę? Jeśli tak, to jakie macie ulubione patenty, tricki typu dodatki itp? Jak się sprawdza przy dłuższym stosowaniu? Jesteście zadowolone czy może raczej jest tak, że nie do końca Wam pasuje?
Ja spróbuję jeszcze raz, do trzech razy sztuka :)
Pozdrawiam! :)
Namaste ^^
OdpowiedzUsuńNie masz za co przepraszać, zdarza się. Ważne, że teraz jesteś :3
Czekam na post o Diwali :D
Mini-seria? Nie mogę się doczekać ^^
Masz przepiękne włosy *-*
Chętnie o tym przeczytam.
Ja jeszcze nigdy jej nie użyłam, ale mnie strasznie tym postem zachęciłaś XD
Warto spróbować :D
Pozdrawiam.
Namaste^^ jeszcze raz ;)
UsuńNo tak się ostatnio składa, że nie wszystkie plany udaje mi się poprowadzić tak, jakbym tego chciała, no ale..Życie :D
Myślę, że do końca tygodnia napiszę o Diwali, najprawdopodobniej w niedzielę.
Taak, zgadza się mini-seria, na początek zaplanowałam 4 części, jednak muszę dobrze poszperać, żeby wszystko wyszło jak należy :)
Dziękuję, bardzo mi miło, Beatko:*
Listopad zapowiada mi się obficie na blogu, mam kilka zaplanowanych postów i mam nadzieję, że uda mi się wszystkie zamieścić. Będzie różnorodnie :)
Pamiętam, wspominałaś o tym, że myślisz nad henną, tak jak mówisz warto spróbować i się przekonać :)
Pozdrawiam
Nic się na to nie poradzi :D
UsuńRozumiem ^^
:*
Trzymam kciuki ^^ cieszy mnie to :D uwielbiam różnorodność.
^^
Nadrobi się ;)
UsuńDziękuję za wsparcie :*
Oczywiście ;3
UsuńAleż proszę :*
To miłe :)
Usuń