Namaste ^^
Tym razem coś nowego w mojej biblioteczce, chyba pierwszy raz sięgnęłam po literaturę faktu. Widzę, że nie doceniałam tego typu półki, bowiem można się dowiedzieć wiele naprawdę wartościowych rzeczy. Dziś przedstawię Wam recenzję książki Scotta Carneya pt "Śmierć na diamentowej górze: amerykańska droga do oświecenia". Może najpierw słówko o samym autorze, to antropolog i dziennikarz śledczy, przygotowuje on materiały dokumentalne dla mediów i czasopism popularnonaukowych. Sam przebywał w Indiach, Nepalu i Tybecie, brał udział w programach dla studentów. 38 letni dziś Amerykanin, studiował także buddyzm tybetański, w poszukiwaniu odpowiedzi na własne pytania.
No to zaczynamy,
Garstka informacji technicznych:
tytuł oryginału: A Death on Diamond Mountain: A True Story of Obsession, Madness, and the Path to Enlightenment
tłumaczenie: Dominika Cieśla-Szymańska
tłumaczenie: Dominika Cieśla-Szymańska
wydawnictwo: Czarne
rok wydania: kwiecień 2016
ilość stron: 320
Czego możemy się dowiedzieć z kartek książki Carneya?
Kanwą książki jest historia Iana Thorsona, który 4 lata temu zmarł tragicznie w górskich terenach Arizony na skutek odwodnienia i dyzenterii, podczas mającego trwać 3 lata "Odosobnienia". Przypadek amerykańskiego buddysty, natchnął Carneya do zbadania wypadku. Podobne osobiste doświadczenia, dały do myślenia Carney'owi, który to postanowił podjąć się opisania pewnego powiązania nauk wschodu z wpływem na psychikę ludzką.
Kim był Thorson?
"Podobnie jak wielu podróżników przed nim Ian miał nadzieję odnaleźć, a może i przeobrazić siebie w obcych krajach".
Poznajemy Iana jako nieźle zapowiadającego się wrażliwego studenta. Jednak po skoczeniu studiów, młody mężczyzna zaplanował, że będzie podróżował po świecie, zamiast zająć się biznesem. Ima się drobnych zajęć. Na początku wyprawy zwiedził klasztory chrześcijańskie, jednak to nie było dla niego. W pamięci miał książkę, która zapoczątkowała a niego zainteresowane wschodnimi filozofiami. Potem były Indie...kiedy to akurat podczas jego pobytu tam, przy okazji przemawiał Dalajlama, co go mocno poruszyło. Wtedy też spotkał na swojej drodze nastoletniego Rinpocze. Zapisał się na 10dniowy kurs buddyzmu. Co ciekawe, nie czuł entuzjazm do samego systemu filozoficznego, kierowała nim po prostu pewna ciekawość. Zmieniło się to wraz z poznaniem gesze Michaelem Roachem, którego z kolei polecono mu w jednym z klasztorów w Indiach. Wraz z wkręcaniem się w środowisko Rocha, Thorson zaczął się zmieniać na gorsze, niepomny na to, że rodzina zauważyła to w porę, jednak on coraz bardziej popadał w nauki Roacha. Był jednak moment, kiedy zwątpił w swoje wyznanie, na jakiś czas przeprowadził się do Niemiec wraz z partnerką i ich dzieckiem, było dobrze do momentu, aż znów spotkał swojego nauczyciela Michaela. Zdecydował wtedy, że pojedzie do Arizony, by być jak najbliżej swojego Roacha, zerwał też kontakt z rodziną. W tym momencie ideologia gesze przybierała swoisty wymiar, a Dalajlama odciął się od przywódcy. Wielu ludzi z otoczenia, również zorientowało się, że jest coś nie tak, a Roach praktykuje buddyzm "po swojemu". Szykując się d drugiego 3letniego odosobnienia, jeżdżą po świecie, wykładając jednocześnie zbierając fundusze na rozbudowę własnego ośrodka medytacyjnego na skalistych terenach Arizony. Warto wspomnieć, że Thorson związał się z lamą McNally, byłą żoną Roacha. Jednak po pewnym czasie zostają oni usunięci z ośrodka, zmuszeni muszą znaleźć sobie schronienie-kryjówkę nieopodal ośrodka (nie chcieli by medytujący wiedzieli o ich położeniu). To początek końca. W warunkach polowych najpierw choruje Christie, lecz jej organizm zwalcza infekcję, Thorson ne ma już tyle szczęścia, i płaci najwyższą cenę za oświecenie.
" Jak łatwo zachłysnąć się egzotyką i przepaść z kretesem"
Na co zwraca uwagę autor?
"Dla wielu ludzi Wschód stanowi antidotum na zachodnią anomię, holistyczną przeciwwagę dla naszego chaotycznego życia. Wkładamy więc obcisły dres, zwijamy matę do jogi i uderzamy w poduszkę do medytacji tego samego dnia, kiedy wykłócaliśmy się z kimś z call center w Indiach. Wciąż szukamy azjatyckiej mądrości, by się skupić, odstresować i zyskać czas na zastanowienie się nad tym, o co chodzi w życiu. Wierzymy, że nauki, z których czerpiemy, są autentyczne i stanowią klucz do jakiejś ukrytej prawdy"
Ludzie zachodu mają tendencję do wybiórczego przyswajania tego, co obce, wybierają sobie to, co chcą, tworząc indywidualny kolaż własnych wyobrażeń na temat Orientu. Tymczasem, to wcale nie tak, filozofia wschodu to nie zabawka. W rękach nieodpowiedniej osoby przynosi więcej szkody niż pożytku. Ignorancja całości, pójście na łatwiznę, czy nawet podążanie za modą, to właśnie często powody, które skłaniają ludzi ku medytacji. Dowiadujemy się, jak ważne jest poznanie podstaw, zanim zanurzymy się w Orient. Autor podaje przykłady jak niebezpieczna może być joga czy medytacja, przybliża syndrom indyjski, (o którym będę jeszcze pewnie pisać, bo zaciekawiło mnie to zagadnienie). Szukanie klucza do wszelkiego zrozumienia, może okazać się zgubne. Nie wolno na własną rękę się tego podejmować. Łatwo przychodzi zaufanie ludziom, o których myślimy że są specjalistami, tym czasem jeśli chodzi o kwestie wyznania, różnie to bywa. Mało to w historii przypadków sekt i samozwańczych mędrców, którzy wykorzystują oddanie swoich wyznawców. Lekkomyślność może być zabójcza. Należy pochylić się nad siłą praktyk dalekiego wschodu, bowiem wymagają one gruntownego przygotowania, zdrowego umysłu i odpowiedniego nauczyciela ze zdrowym podejściem.
Kim był Thorson?
"Podobnie jak wielu podróżników przed nim Ian miał nadzieję odnaleźć, a może i przeobrazić siebie w obcych krajach".
Poznajemy Iana jako nieźle zapowiadającego się wrażliwego studenta. Jednak po skoczeniu studiów, młody mężczyzna zaplanował, że będzie podróżował po świecie, zamiast zająć się biznesem. Ima się drobnych zajęć. Na początku wyprawy zwiedził klasztory chrześcijańskie, jednak to nie było dla niego. W pamięci miał książkę, która zapoczątkowała a niego zainteresowane wschodnimi filozofiami. Potem były Indie...kiedy to akurat podczas jego pobytu tam, przy okazji przemawiał Dalajlama, co go mocno poruszyło. Wtedy też spotkał na swojej drodze nastoletniego Rinpocze. Zapisał się na 10dniowy kurs buddyzmu. Co ciekawe, nie czuł entuzjazm do samego systemu filozoficznego, kierowała nim po prostu pewna ciekawość. Zmieniło się to wraz z poznaniem gesze Michaelem Roachem, którego z kolei polecono mu w jednym z klasztorów w Indiach. Wraz z wkręcaniem się w środowisko Rocha, Thorson zaczął się zmieniać na gorsze, niepomny na to, że rodzina zauważyła to w porę, jednak on coraz bardziej popadał w nauki Roacha. Był jednak moment, kiedy zwątpił w swoje wyznanie, na jakiś czas przeprowadził się do Niemiec wraz z partnerką i ich dzieckiem, było dobrze do momentu, aż znów spotkał swojego nauczyciela Michaela. Zdecydował wtedy, że pojedzie do Arizony, by być jak najbliżej swojego Roacha, zerwał też kontakt z rodziną. W tym momencie ideologia gesze przybierała swoisty wymiar, a Dalajlama odciął się od przywódcy. Wielu ludzi z otoczenia, również zorientowało się, że jest coś nie tak, a Roach praktykuje buddyzm "po swojemu". Szykując się d drugiego 3letniego odosobnienia, jeżdżą po świecie, wykładając jednocześnie zbierając fundusze na rozbudowę własnego ośrodka medytacyjnego na skalistych terenach Arizony. Warto wspomnieć, że Thorson związał się z lamą McNally, byłą żoną Roacha. Jednak po pewnym czasie zostają oni usunięci z ośrodka, zmuszeni muszą znaleźć sobie schronienie-kryjówkę nieopodal ośrodka (nie chcieli by medytujący wiedzieli o ich położeniu). To początek końca. W warunkach polowych najpierw choruje Christie, lecz jej organizm zwalcza infekcję, Thorson ne ma już tyle szczęścia, i płaci najwyższą cenę za oświecenie.
" Jak łatwo zachłysnąć się egzotyką i przepaść z kretesem"
Na co zwraca uwagę autor?
"Dla wielu ludzi Wschód stanowi antidotum na zachodnią anomię, holistyczną przeciwwagę dla naszego chaotycznego życia. Wkładamy więc obcisły dres, zwijamy matę do jogi i uderzamy w poduszkę do medytacji tego samego dnia, kiedy wykłócaliśmy się z kimś z call center w Indiach. Wciąż szukamy azjatyckiej mądrości, by się skupić, odstresować i zyskać czas na zastanowienie się nad tym, o co chodzi w życiu. Wierzymy, że nauki, z których czerpiemy, są autentyczne i stanowią klucz do jakiejś ukrytej prawdy"
Ludzie zachodu mają tendencję do wybiórczego przyswajania tego, co obce, wybierają sobie to, co chcą, tworząc indywidualny kolaż własnych wyobrażeń na temat Orientu. Tymczasem, to wcale nie tak, filozofia wschodu to nie zabawka. W rękach nieodpowiedniej osoby przynosi więcej szkody niż pożytku. Ignorancja całości, pójście na łatwiznę, czy nawet podążanie za modą, to właśnie często powody, które skłaniają ludzi ku medytacji. Dowiadujemy się, jak ważne jest poznanie podstaw, zanim zanurzymy się w Orient. Autor podaje przykłady jak niebezpieczna może być joga czy medytacja, przybliża syndrom indyjski, (o którym będę jeszcze pewnie pisać, bo zaciekawiło mnie to zagadnienie). Szukanie klucza do wszelkiego zrozumienia, może okazać się zgubne. Nie wolno na własną rękę się tego podejmować. Łatwo przychodzi zaufanie ludziom, o których myślimy że są specjalistami, tym czasem jeśli chodzi o kwestie wyznania, różnie to bywa. Mało to w historii przypadków sekt i samozwańczych mędrców, którzy wykorzystują oddanie swoich wyznawców. Lekkomyślność może być zabójcza. Należy pochylić się nad siłą praktyk dalekiego wschodu, bowiem wymagają one gruntownego przygotowania, zdrowego umysłu i odpowiedniego nauczyciela ze zdrowym podejściem.
Co jeszcze znajdziemy w książce ?
Napisana rzeczowo, przyjemnym językiem. Okraszony własnymi trafnymi przemyśleniami autora. Scott prezentuje świetne przygotowanie merytoryczne. Mozolne zbieranie materiałów, przyniosło pożądany efekt. Carney'owi zależy na autentyczności precyzyjnie podaje dokładne tłumaczenia na temat źródeł. Widać poświęcenie i drobiazgowość o każdy szczegół, by jak najbardziej realnie oddać klimat. Zgrabnie splata historię opartą na faktach z wiadomościami ze świata Wschodu oraz nauki.
Czyta się szybko, choć przyznaję, że fragmenty, w których mocno zagłębiał się w esencję buddyzmu, wymagają chwili skupienia, by wgryźć się w temat. Okładka przypomina mi nieco wycinek z gazety, jest matowa jakby papierowa z czarno-białą fotografią dwojga ludzi, Roacha z McNally, jak przypuszczam, oraz fragment książki na czerwono-brązowej części okładki, obok zdjęcia.
Czy polecam? Jak najbardziej, jednak najmocniej osobom, które rzeczywiście interesują się Wschodem, bądź rozważają rozpocząć przygodę z jogą czy medytacją ;)
Opinia: 7/10✰
- historię buddyzmu, Tybetu
- opisy amerykańskich bitew z Apaczami
- sylwetki ważnych postaci w aspekcie ruchów religijnych
- słowniczek pojęć, przystępnie sformułowany przez samego autora
- doniesienia n/t badań nad praktykami Wschodu (medytacja, joga)
- zarys ruchów religijnych: New Age i Hare Kryszna
Napisana rzeczowo, przyjemnym językiem. Okraszony własnymi trafnymi przemyśleniami autora. Scott prezentuje świetne przygotowanie merytoryczne. Mozolne zbieranie materiałów, przyniosło pożądany efekt. Carney'owi zależy na autentyczności precyzyjnie podaje dokładne tłumaczenia na temat źródeł. Widać poświęcenie i drobiazgowość o każdy szczegół, by jak najbardziej realnie oddać klimat. Zgrabnie splata historię opartą na faktach z wiadomościami ze świata Wschodu oraz nauki.
Czyta się szybko, choć przyznaję, że fragmenty, w których mocno zagłębiał się w esencję buddyzmu, wymagają chwili skupienia, by wgryźć się w temat. Okładka przypomina mi nieco wycinek z gazety, jest matowa jakby papierowa z czarno-białą fotografią dwojga ludzi, Roacha z McNally, jak przypuszczam, oraz fragment książki na czerwono-brązowej części okładki, obok zdjęcia.
Czy polecam? Jak najbardziej, jednak najmocniej osobom, które rzeczywiście interesują się Wschodem, bądź rozważają rozpocząć przygodę z jogą czy medytacją ;)
Opinia: 7/10✰
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu "Czarne"
Pragnę podkreślić, że nie ma to jednak wpływu na moją subiektywną opinię.
P.S.
Znacie tą książkę? Lubicie literaturę tego typu? Może macie jakieś osobiste doświadczenia z jogą, medytacją, a może w ogóle buddyzmem?
P.S.
Znacie tą książkę? Lubicie literaturę tego typu? Może macie jakieś osobiste doświadczenia z jogą, medytacją, a może w ogóle buddyzmem?
Za Twoją namową - przeczytam :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, polecam :)
UsuńJa z kolei mogę odbić piłeczkę mówiąc, że kiedyś sięgnę po "Czerwony rynek" Carneya.