19.12.2017

"Córka króla moczarów"- Karen Dionne, recenzja

Namaste ^^
Kochani, jak tam przedświąteczne przygotowania? :) 🎅🎄Mi w tym roku jakoś brakuje na wszystko czasu, a święta tuż-tuż :P Niemniej jednak znalazłam czas na lekturę, czegoś kompletnie nowego w moim przypadku, bowiem po raz pierwszy sięgnęłam po thriller psychologiczny, może mało to świąteczny klimat, ale nie mogłam oprzeć się tytułowi, który niesamowicie mnie zaintrygował, poza tym nie bez znaczenia pozostało także to, że od dłuższego czasu czuję potrzebę sięgania po inne gatunki, tak dla odmiany. Oczywiście, nadal największą część czytanych przeze mnie książek stanowią "orientalne klimaty", ale nie należy być monotematycznym ;) Dobrze, do rzeczy, dziś przygotowałam posta z recenzją "Córki króla moczarów" Karen Dionne.
Zainteresowani? ;) Zapraszam do dalszej części notki:


1.12.2017

"Warkocz"- Laetitia Colombani, recenzja

Namaste^^
Kochani, czy u Was też przyszła już zima? :) ⛄
Ja jednak wbrew temu, co za oknem,  zabiorę Was w ciepłe klimaty, a mianowicie do Indii, Włoch i Kanady. To za sprawą "Warkocza", gdzie poznamy bohaterki recenzowanej w dzisiejszym poście świeżynki- książki Laetiti Colombani- francuskiej aktorki ,scenarzystki, reżyserki. Nie przedłużając, zapraszam dna dzisiejszą notkę ;)



14.10.2017

Tonik żelowy z kwasem migdałowym Norel Dr. Wilsz, recenzja

Namaste ^^
Po pierwsze, to witam po długiej przerwie, i wracam z czymś nowym... Nie przedłużając, kochani, w tym roku jesień przyszła szybko i..nagle. Pogoda jest dobijająca, ale nie o tym dziś ;) Jesień to także intensywny okres dla skóry, zaczyna dawać się we znaki chłód, wiatr i zmiana temperatury przy okazji wchodzenia i wychodzenia z ciepłych pomieszczeń. Jesienią także widać, jak nasza skóra zniosła lato, i co się z tym wiąże, to najlepszy czas na intensywną pielęgnację odświeżającą, czytaj: kwasy. Na blogu po raz pierwszy produkt kwasowy, jakim jest tonik Norela. Zapraszam do poniższej recenzji:


17.04.2017

"Miejsce na ziemi"- Umi Sinha, recenzja

Namaste^^
Moi Drodzy, witam Was jeszcze w Lany Poniedziałek, ale myślę, że powoli można już mówić tradycyjne: "Święta święta i po świętach" xD a ja dziś wrzucam kolejną recenzję, tym razem będę pisać o książce, pt." Miejscu na ziemi"- Umi Sinhy. Za chwile do tego przejdziemy, a ja od razu, na początku powinnam się trochę wytłumaczyć, z małego zastoju na blogu. No, cóż, tak się składa, że ostatnio mam znacznie mniej czasu poprzez dość absorbującą pracę, stąd mało mnie tutaj, oczywiście w miarę możliwości postaram się poprawić, i pisać więcej mam mnóstwo postów w wersjach roboczych, a także recenzji, które czekają na dokończenie i opublikowanie. Mam nadzieję, że wiosna doda mi powera, i uda mi się wszystko "ogarnąć" :D Dobrze, pogadałam, a teraz zapraszam już na recenzję:)
   
 

29.03.2017

Masło shea i olejki Jaśmin & Zielona Herbata z Orientany, recenzja

Namaste^^
Moi kochani, bez zbędnych wstępów. Przejdźmy do konkretów ;)
Jakiś czas temu recenzowałam już  masełko z Orientany, które bardzo przypadło mi do gustu. Wspominałam wówczas, że chętnie wypróbowałabym inne wersje zapachowe, no  i właśnie nadarzyła się okazja, tym samym przedstawiam Wam tytułowe masełko shea z olejkami jaśminowym i z zielonej herbaty.


13.03.2017

"Drzewo migdałowe"- Michelle Cohen Corasanti, recenzja

Namaste^^
Moi Drodzy, weekend spędziłam w cieniu migdałowca, za sprawą debiutanckiej powieści Michelle Cohen Corasanti, pt. "Drzewo Migdałowe".  Od dawna była na mojej wishliście i cieszę się, że w końcu ją przeczytałam. Czas minął mi nawet nie wiem kiedy, każdą wolną chwilę poświęcałam na lekturę. Jesteście ciekawi całej recenzji? Zapraszam o zapoznania się z poniższą notką :)


8.03.2017

"Dziewięć żywotów. Na tropie świętości w Indiach"- William Dalrymple, recenzja

Namaste^^
Trochę długo mnie tu nie było, co miało swoje powody, aczkolwiek wracam i już nadrabiam ;) Dziś zapowiadana na Instagramie recenzja książki pt. "9 żywotów. Na tropie świętości we współczesnych Indiach"- Williama Dalrymple. No właśnie, propos instagrama, ostatnio postanowiłam spontanicznie dołączyć do społeczności, tym samym serdecznie zapraszam do interakcji na moim profilu :) Bez przedłużania, zapraszam do zapoznania się z dzisiejszym postem :)


26.02.2017

"Soraya"- Meltem Yilmaz, recenzja

Namaste^^
Ja znowu z książką ;) Tym razem mam coś bardzo na czasie... Tak jak zapowiadałam na facebooku, będzie to recenzja "Sorayi"- Mettem Yilmaz. Co prawda miała się ona pojawić troszkę wcześniej, zgodnie z planem, ale niestety coś mi nagle wyskoczyło, i dlatego wpis publikuję dopiero dziś, nie przedłużając, zapraszam do zapoznania się z dalszą częścią  notki :)


19.02.2017

Balsam Turecki "Hammam" wzmacniający włosy- Planeta Organica, recenzja

Namaste ^^
Dziś, w  tą szarą niedzielę, mam dla Was posta z recenzją Balsamu Tureckiego -Planeta Organica. To już moje drugie zetknięcie z balsamami tej firmy, pojawił się wpis o Balsamie tybetańskim. Jak sprawdził się jego turecki brat? Zapraszam do czytania :)



kolor i konsystencja: brudny, jasny róż, kremowa, nieco rzadsza niż balsamu tybetańskiego;
opakowanie i wydajność: brązowa butelka o pojemności 280 ml z  poręczną pompką + za miłą dla oka szatę graficzną- soczysta pomarańcza ze złotym wzorem kwiatowym, na wodoodpornej etykietce; potrzebuję ok 5 pompek na całe włosy;
zapach: orientalny, słodki, nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że gdzieś pomiędzy czuję wiśniową nutkę ;) Utrzymuje się na włosach na drugi dzień po myciu;
cena: ok. 14 zł;


Skład:
Skład: Aqa with infusions of Organic Juglans Regia (Walnut) Seed Oil, Citrus Aurantium Bergamia (Bergamot) Fruit Oil, Myrtus (Myrtle) Communis Oil, Organic Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Santalum Album (Sandalwood) Oil (drzewo sandałowe), Eucalyptus Globulus Leaf Oil (eukaliptus), Eugenia Caryophyllus (Clove) Bud Oil (goździk), Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Oil (grejpfrut), Cinnamomum Cassia Leaf Oil (cynamon), Cetearyl Alcohol, Glycerin, Behentrimonium Chloride, Cetrymonium Chloride, Quaternium-87, Hydroxyethylcellulose, Cetrimonium Bromide, Benzyl Alcohol, Sorbic Acid, Benzoic Acid, Citric Acid, Parfum.

Olej z orzecha włoskiego, olejek bergamotkowy, olejek z mirtu, ekstrakt z rozmarynu, olejek z drzewa sandałowego, olejek eukaliptusowy, olejek goździkowy, olejek z grejfruta, olejek cynamonowy, emolient, glicerynaantystatyki
Bazą jest tutaj olej z orzecha włoskiego- z którym moje włosy bardzo się lubią, a właściwie, kiedyś lubiły się bardziej :) i mnóstwo olejków oraz ekstrakt z rozmarynu. Pod koniec składu mamy potencjalny oblepiacz- Quaternium-87. Skład wybitnie emolientowy.  Nie zawiera silikonów, GMO i parabenów.




Działanie:

  • Olej włoski- ze względu na zawartość kwasów Omega 3 wykazują działanie przeciwzapalne i łagodzące, ochronne i przeciwutleniające (niweluje wolne rodniki), antyseptyczne, antygrzybicze, w tym wysoką skuteczność wobec szczepu Candida. Olej ten regeneruje, zmiękcza. Stosunek kwasów tłuszczowych: nasycone 10, omega 6- 78%, omega 3- 10%, nie posiada za to w gole omega 9;
  • Rozmaryn lekarski- "Rosmarinus officinalis" działa odkażająco, pobudzająco, antydepresyjne, chroni włosy przed wypadaniem,  wzmacnia cebulki, stymuluje porost, odświeża, reguluje wydzielanie sebum, ponadto używany do płukanek dla ciemnych włosów.
Stosowanie:
Nanosimy na świeżo umyte i odsączone włosy, wmasowujemy i pozostawiamy na włosach wg producenta 3-5 minut, ale ja trzymałam zazwyczaj około 15 minut. Po czym spłukujemy letnią wodą i suszymy/ układamy jak zwykle. Ja czasem zostawiłam na jakieś 25 minut pod foliowym kompresem, jednak działanie zawsze było takie same. Dobrze się spłukuje, nie obciąża włosów.




Efekty:
Włosy są lśniące, mięciutkie, śliskie- wsuwka się zsuwa z włosów, puszyste, nie mylić ze spuszonymi, ale był dość lekkie, mogłyby być bardziej dociążone, zwłaszcza wtedy, kiedy nie użyłam oleju przed. No ale taki urok włosów wysokoporowatych,

Czy polecam?
Tak, ale myślę że lepiej sprawdzi się na włosach średnioporowatych, na bardziej zniszczonych może być za słaby, aczkolwiek to wciąż świetny kosmetyk, który kondycjonuje włosy i nadaje im  blask i przyjemny zapach.
                     
EtnoSpa
Za możliwość przetestowania produktu dziękuję sklepowi EtnoSpa
co nie ma wpływu na moją subiektywną opinię


P.S.
Znacie, lubicie kosmetyki firmy Planeta Organica? Może macie jakieś ulubione produkty?
Podzielcie się perełkami w pielęgnacji włosów i skóry głowy :)
Pozdrawiam :)

18.02.2017

"Dziewczyna z Bagdadu"- Michelle Nouri, recenzja

Namaste^^
Uparta zima niezwykle sprzyja zaszywaniu się pod kocykiem z książką i gorącą herbatką obok. Jak widzicie dużo u mnie ostatnio recenzji, dziś także jedną przygotowałam, a dokładniej "Dziewczyny z Bagdadu"- Michelle Nouri, pół Irakijki- pół Czeszki, obecnie mieszkającej i pracującej we Włoszech dziennikarki. Zapraszam do czytania :)


Tradycyjnie na początek, garstka informacji technicznych:
tytuł oryginału: "The Girl from Baghdad"
tłumaczenie: Maria Zawadzka
wydawnictwo: Wielka Litera
rok wydania: luty 2013
ilość stron: 272


O czym jest książka?
Książkę rozpoczyna  romantyczna wręcz baśniowa historia  miłości rodziców Michelle, pochodzącej z Czech Jany i Irakijczyka- Muhammada, niestety kiedy Jana bliżej poznaje rodzinę męża, rozczarowuje się ich podejściem do niej jako "obcej", jedynie jedna ze szwagierek jest jej przychylna. Póki co i. mąż okazuje się wsparciem, "księciem z bajki". Wiodą beztroskie życie w swoim domu, wraz z 3 córkami, urozmaicają licznym wycieczkami zagranicznymi, zabawkami. Istna sielanka, ale nic nie twa wiecznie..I tutaj zaczyna się akcja rozkręcać. Michelle, najstarsza z córek, będąca jednocześnie główną bohaterką  (w książce znajdziemy wytłumaczenie imienia), która opowiada o swoim beztroskim dzieciństwie Wszystko się z czasem komplikuje, i to nie tylko przez wojnę iracko-irańską, którą wszyscy przeżyli. Relacje miedzy rodzicami zaczynają się psuć, o co wszyscy obwiniają Janę- matkę narratorki. To co zrobiła Czeszka, sprawia, że mąż oddala się od niej, coraz rzadziej bywa w domu, coraz mniej interesuje się dziewczynkami, które były z nim tak bardzo zżyte i nie rozumieją, co się dzieje. Ich świat rozpada się, wraz z rodziną i krajem. Dziewczynki początkowo nie zdają sobie sprawy z czym się wiąże wojna, do momentu, aż dochodzi do tragicznego zdarzenia. Wszystko im się wali, rodzina ojca porzuca wszelkie pozory i daje do zrozumienia, że nie są mile widziane, ostatecznie sam Muhammad je wygania ze "swojego" domu, który chce im odebrać. Nie mając wyjścia, przenoszą się do ojczyzny matki dziewcząt- Czechosłowacji, i tu wcale nie jest lepiej...matka popada w depresje, a despotyczna babka skutecznie uprzykrza życie wnuczkom, czego dorastająca Michelle ma dość i postanawia opuścić dom rodzinny matki i babki, i żyć na własny rachunek w Pradze. Tam przechodzi przemianę i postanawia rzucić się na głęboką wodę, decydując się na wyjazd do Włoch.  Początki na emigracji są trudne, ale Michelle się nie zraża, dzięki temu, że nie poddała się wtedy, kiedy było najciężej, zaszła naprawdę daleko.

Książka pokazuje, jak los bywa przewrotny, zmieniając się jak w kalejdoskopie. Nic nie jest nam dane na zawsze, a  mydlana bańka w każdej chwili może pęknąć, i dotychczasowe życie  przemienić w niespodziewany koszmar. Tak właśnie było w przypadku rodziny Nouri. Kolejną kwestią, jaką możemy zaobserwować w tej opowieści, jest to jak Michelle zacięcie stawia czoła wszelkim trudnościom, jak mierzy się z okrutną rzeczywistością, jakiej się nie spodziewała. Widzimy, jak sobie radzi i jak silną jest osobą, mimo młodego wieku. Przyszło jej dorastać w trudnych warunkach, pod wieloma względami. Michelle to niebywale silna kobieta, zdeterminowana, ambitna nie boi się zawalczyć o siebie i wziąć los we własne ręce, kształtując go wg swoich ambicji i marzeń. Jeszcze jedno, co zwróciło moją uwagę, to jaką siłę daje udane dzieciństwo. Mimo skomplikowanej sytuacji i konfliktu w rodzinie, pozostaje w sercu. Pada też piękne zdanie, że Ci, którzy stracili wszystko podczas wojny, a mają oparcie w rodzinie, paradoksalnie są szczęśliwsi, niż Ci mający dom, ale bez ciepła rodzinnego, znacznie cenniejszego od wszelkich dóbr materialnych.

Wrażenia:
Czytając odnosiłam wrażenie, że Michelle opowiada mi swoją opowieść, tzn tak jakby ze mną rozmawiała bezpośrednio. Bardzo przyjemny i lekki styl, i czytało się bardzo szybko. Akcja przyspiesza od momentu kiedy Michelle wyprowadza się do Pragi, im szybciej akcja przyspiesza, tym bardziej ogólnie pisze, ograniczając się do suchych faktów z jej aktualnego życia.

Czy polecam?
Tak, każdemu bowiem jest to bardzo przyjemnie napisana książka.  Do przeczytania, dla pokrzepienia dla kogoś, kto ma problem, by znaleźć w sobie siłę, i zmierzyć się z życiem. Najtrudniej jest zrobić pierwszy krok, ale determinacja i nadzieja, pomagają osiągnąć cel.
Ocena:
8/ 10⭐
                                             
Wielka Litera

Za możliwość przeczytania książki, dziękuję wydawnictwu  Wielka Litera,
co nie ma wpływu na moją subiektywną opinię

P.S.
Znacie tę książkę? Może jakąś w podobnej tematyce, i moglibyście polecić? W lutym pojawią się jeszcze 2 książkowe recenzje.
Pozdrawiam :)

16.02.2017

Rękawica peelingująca- Kessa Hammam, recenzja + funkcje masażu

Namaste^^
Kochani, dziś będę pisać niepozornej rękawicy, która czyni cuda, zwłaszcza w komplecie z czarnym mydłem Savon Noir, o którym pisałam tutaj. To dopiero za pomocą rękawicy peelingującej Kessa możemy uzyskać wyczekiwany efekt. Już na wstępie powiem Wam, że zachwycona tym duetem, a sama kessa jest takim must have w pielęgnacji.

Jak stosować?
Przed pierwszym użyciem należy pomoczyć ją kilka minut w ciepłej wodzie, by pozbyć się barwnika i zastosować delikatny środek do mycia.
Na dobrze zwilżoną i rozgrzaną skórę, aplikujemy peeling, w moim przypadku Savon Noir, odczekuję chwilę, po czym zaczynam peeling od kostek, kierując się w stronę serca, zgodnie z zasadą drenażu limfatycznego, wykonując okrężne ruchy. Dociskam materiał do skóry zdecydowanie, ale z wyczuciem, co jakiś czas przepłukuję rękawicę pod bieżącą ciepłą wodą, by spłukać pianę i ...złuszczony naskórek, który jest bardzo widoczny, zwłaszcza na czarnej rękawicy, (jaką własnie posiadam), jednocześnie jest efektem pożądanym, świadczącym o  prawidłowo wykonanym zabiegu. Na koniec spłukujemy ciało letnią wodą (by zamknąć pory), w miejscach newralgicznych, które upodobał sobie cellulit, możemy pokusić się o natryski naprzemienne ciepło-zimne, kończąc zawsze zimnym. Po osuszeniu skóry wcieramy kosmetyk nawilżający, w moim przypadku to ulubione masełko, które po takim solidnym peelingu cudnie się wchłania. Najważniejszym jest, by Kessę po użyciu dobrze wypłukać, a nawet lekko przeprać delikatnym detergentem i bardzo dokładnie wysuszyć, co pozwoli nam nie tylko cieszyć się dłużej produktem, ale także zapobiec namnażaniu drobnoustrojów chorobotwórczych, grzybów, a tego przecież chcemy się wystrzegać ;) Warto dodać, że wilgotne i ciepłe środowisko, to dla nich raj :D



Uwaga:
Nie stosować częściej niż 2 razy w tygodniu (ja używam ją 1 raz na tydzień i widzę efekty). Należy również zachować ostrożność w miejscach, gdzie skóra jest najbardziej wrażliwa. Nie ma potrzeby nadmiernego tarcia, by nie sprawić sobie bólu.

Jakie pozwala uzyskać efekty?
Oprócz dogłębnego oczyszczenia z gromadzącego się martwego naskórka z powierzchni skóry, to przede wszystkim znacznie niweluje objawy zapalenia okołomieszkowego, uczucie "tarki" na przedramionach, przy regularnym stosowaniu pozostaje wspomnieniem. Owszem widoczne są ciemniejsze punkciki aczkolwiek nie wystają ponad powierzchnię skóry, dzięki czemu jest naprawdę gładka. Skóra zwłaszcza na dekolcie jest jedwabista, i ma zdrowy koloryt oraz naturalny zdrowy blask, uwielbiam ten efekt ;) Ponad to, przy okazji dokładnego wykonania peelingu, w gratisie fundujemy sobie masaż. I tutaj chciałabym przybliżyć jego funkcje:

Właściwości masażu:
  • wspomaga naturalny proces oczyszczania skóry;
  • poprawia mikro krążenie skóry (zaopatrując komórki w tlen i substancje odżywcze oraz usprawniając usuwanie dwutlenku węgla i zbędnych produktów ubocznych przemiany materii, toksyn);
  • stymuluje odpływ limfy (zapobiega obrzękom, zastojom płynów w przestrzeniach międzykomórkowych; Profilaktyka cellulitu- przeciwdziała zaburzeniom krążenia limfatycznego, zalegania metabolitów;
  • skóra staje się bardziej elastyczna, jędrna i napięta ( dzięki gimnastyce włókien kolagenowych); 
  • oddziaływanie na psychikę (działa uspokajająco, relaksuje)

Czy polecam?

Tak, zdecydowanie! Razem z czarnym mydłem Savon Noir potrafi zdziałać cuda! Zwłaszcza u osób mających problem z nadmierną keratynizacją naskórka, tak jak ja, niestety. Dodatkowo sam masaż, niesie tyle korzyści! Pozwala utrzymać skórę w dobrej kondycji i zapewnić jej zadbany, promienny wygląd.




Za przetestowanie produktu dziękuję sklepowi EtnoSpa,
co nie ma wpływu na moją subiektywną opinię


P.S.
Stosujecie regularnie peelingi skóry, masaże? Używałyście może Kessę, Savon Noir?
Jeśli nie, to gorąco Was do tego zachęcam! Ten duet jest nie do pokonania! :)
Pozdrawiam :)

14.02.2017

Olej z krokosza, recenzja + patent na jedwabiste dłonie zimą

Namaste^^
Moi kochani, wracam na bloga i biorę się do pracy pełną parą. Wczoraj zdałam ostatni egzamin, tym samym skończyłam uczelnię, i będę mieć teraz więcej czasu :) Toteż, bez zbędnej zwłoki, zapraszam na dzisiejszy wpis :) Wraz z rozwojem włosomaniactwa, furorę zrobiło olejowanie włosów, które, nota bene, ma swoje początki w odległym Oriencie. Tylko jak odnaleźć się w świecie setek olejów do wyboru? Kluczem jest tu dobranie zgodnie z porowatością włosów. Teoria teorią, ale każda włosomaniaczka wie, ile trzeba poświęcić czasu i energii, by znaleźć swój olej, który zapewni efekt wow. To żmudna droga prób i błędów. Czasem na początku jest dobrze, a potem włosom przestaje pasować. Bywa i tak...ja tak miałam z oliwą. No nic, dziś mam dla Was recenzję Oleju Krokoszkowego BIO firmy Etja



Opakowanie: buteleczka z ciemnego szkła z wygodną pompką, pojemność 50 ml
cena: ok 8 zł, a do tego jest bardzo wydajny
kolor: żółtawy
zapach- neutralny

Opis:
Tłoczony na zimno olej, pozyskiwany z jednorocznej rośliny Carthamus Tinctorius, która rośnie na obszarach Indii oraz Bliskiego Wschodu. Zawiera największą ilość kwasu linolowego ze wszystkich olejów roślinnych. Zawiera także kwas oleinowy  kwas palmitynowy, a także witaminę A i E (alfa-tokoferol, w swojej naturalnej postaci). Wspomaga ona neutralizację wolnych rodników, które, z telegraficznym skrócie, odpowiadają za degradacją włókien kolagenowych i starzenie, zakłócając funkcjonowanie skóry. Procentowy skład tłuszczów przedstawia się następująco: 8% kwasów tłuszczowych nasyconych, 10% kwasów omega 9 i 80%  omega 6.



Właściwości/ działanie:
Olej krokoszowy neutralizuje wolne rodniki, zmniejsza wrażliwość na poparzenia słoneczne, chroni skórę przed czynnikami zewnętrznymi, stymuluje regenerację skóry, przyspiesza gojenie ran, hamuje stany zapalne,  nadaje skórze elastyczność, sprężystość, utrzymuje prawidłowy poziom nawilżenia, ujędrnia, opóźnia odrastanie włosów, uszkadzając mieszki włosowe, co przy długotrwałym stosowaniu powoduje, że włosków odrasta mniej i są słabsze. Ważne, żeby przechowywać w chłodnym i nienasłonecznionym miejscu.




Jak się sprawdził u mnie?
Przede wszystkim nabyłam go w celu olejowania włosów. Testuję oleje, które reprezentują różną zawartość kwasów tłuszczowych. Od razu na wstępie mogę powiedzieć, że to nie jest miłość od pierwszego wejrzenia, jeśli chodzi o włosy. Owszem, dogadujemy się, ale mogłoby być lepiej. Włosy są lśniące, gładkie, puszyste, miękkie aż...za miękkie, co prawda nie jest to "efekt kaczuszki" jak przy oleju kokosowym, ale jest za lekki do moich wysokoporowatych włosów, niestety nie dociążył ich odpowiednio. Na moje długie włosy wystarczają 2 pompki. Olej  nakłada się dobrze i równie bezproblemowo zmywa. Włosy nie strączkowały się. Nie jest to "mój" olej, co pozwala mi stwierdzić, że jednak moje włosy nie lubią zbyt wysokich stężeń kwasów omega 6. Pisałam już kiedyś o tym, co moje włosy lubią  tutaj. Co prawda nie zadziałał tak, jakbym sobie tego życzyła, aczkolwiek wykorzystałam go w inny sposób...Zima w tym roku jest mroźna i uparta, a to kiepski okres także dla skóry, zwłaszcza dłoni, które są najbardziej narażone na niekorzystne czynniki atmosferyczne i mechaniczne. Łatwo staje się zaczerwieniona, podrażniona, jest szorstka i często pęka. Same kremy nie dają już rady. Jak stuningowć mazidła do rąk? Wmasować kilka kropli oleju, po czym nałożyć dawkę ulubionego kremu, który zemulguje olej, i zniesie jego tłustość. Wszystko ładnie się wchłania  I to jest to ;) Skóra dłoni pozostaje miękka i gładka, zyskują też "skórki". Warto podkreślić, że olej krokoszowy  to źródło antyoksydantów, co chroni przed negatywnym wpływem promieniowania UV. Jak znalazł na dłonie, a że wykazuje działanie przeciwzapalne to łagodzi podrażnienia. Nie wyobrażam sobie pielęgnacji bez olejów 💛




Czy polecam?
Oczywiście, warto spróbować, nawet jeśli nie znacie swojej porowatości, bo kto wie, może akurat u Was świetnie się sprawdzić! Na moich włosach jest ok, ale to nie jest to, za to świetnie odnajduje się w pielęgnacji dłoni zimą- tutaj jestem jak najbardziej na tak! :)


Za możliwość przetestowania produktu dziękuję sklepowi NaturaBazar
co nie ma wpływu na moją subiektywną opinię


P.S.
Karmicie swoje włosy olejami? Udało Wam się znaleźć ten "swój", zgodny z porowatoscią włosa?
Ja wciąż szukam, bo mimo że próbowałam wielu, które sprawdzały się czasem naprawdę całkiem nieźle,  to poszukiwania ideału trwają nadal. 
Pozdrawiam :

6.02.2017

Amla w pudrze- Hesh Pharma, recenzja

Namaste^^
Dziś przedstawię Wam jedną z dwóch recenzji, przewidzianych na ten tydzień. Nie przedłużając, będzie krótko o mace w pudrze z amli. Od dawna chciałam wypróbować tego typu produkt, jednak po przesuszeniu, jakie spowodowała henna, miałam lekkie obawy. Jak się okazało, nie potrzebnie ;) Zapraszam do dalszej części posta.


Czym jest amla, i jakie ma właściwości?
Liściokwiat garbnikowy inaczej nazywany amlą (co znaczy "kwaśny"), amalaką lub po prostu agrestem indyjskim ;) Występuje w lasach tropikalnych  Północnych i Południowo-Zachodnich Indii, Cejlonu oraz Indonezji.  Od stuleci, wykorzystywany w indyjskiej medycynie tradycyjnej- ajurwedzie, głównie ze względu na wysoki  potencjał antyoksydacyjny, bowiem owoce amli spowalniają procesy starzenia się komórek. Uważane za środek odmładzający i sprzyjający długowieczności. Jest stosowana przy wielu schorzeniach, ale nie będę tutaj rozpisywać się nad właściwościami przyjmowania wewnętrznie, choćby w postaci przetworów, popularnych na południu kraju. Owoce amli wykazują działanie antywirusowe i antybakteryjne. To dzięki taninom (garbniki roślinne, pochodne fenoli) zachowują one swoje właściwości nawet podczas obróbki termicznej. Garbniki działają przeciwzapalnie, antybakteryjnie, antyseptycznie i lekko ściągająco.  Agrest indyjski jest najbogatszym znanym źródłem nie tylko witaminy C oraz długotrwałym antyoksydantem, ale także minerałów i aminokwasów, kwasów fenolowych i flawonoidów.  

Amla ma również niesamowite właściwości wpływające na zdrowe i piękne włosy, to właśnie ona wraz z neem, są najlepszymi odżywkami do włosów, a raczej skóry głowy, wykazując działanie przeciwzapalne, a także:
  • wzmacnia cebulki włosów, a przy regularnym stosowaniu stymuluje wzrost włosów, niweluje wypadanie;
  • zmniejsza przetłuszczanie skalpu, i włosy dłużej zachowują świeżość;
  • zapobiega powstawaniu łupieżu, a także pozwala się go pozbyć;
  • łagodzi podrażnienia i drobne krostki;
  • nadaje objętości, a włosy stają się sprężyste i błyszczące;
  • zapobiega przedwczesnemu siwieniu włosów
  • Dodana do mieszanki henny, przyciemnia odcień, natomiast użyta z indygo pozwoli uzyskać jeszcze bardziej chłodny odcień. (Użyta solo nie wpływa na zmianę koloru włosów)
  • Amlę z powodzeniem można stosować na twarz, głównie na cerę tłustą/ trądzikową. Ja nie stosowałam na twarz, ze względu na intensywną kurację dermatologiczną, ale na pewno wkrótce spróbuję ja zastosować w ten sposób, i wówczas post zostanie edytowany




Postać: proszek, a raczej pylący puder;
Zapach- wiele osób narzeka, mój nos nie jest jednak wrażliwy na tego typu ziołowe  zapachy, wiec jak dla mnie jest dość neutralny;
Wydajność: Opakowanie wystarcza na ok 7 razy-  kładziemy ją tylko na skalp; Dla wygody przesypałam do puszki po hennie ;)
Cena-ok 8 zł  za 100 gram, więc bardzo przystępna.


Maskę przygotowywałam na dwa sposoby, a mianowicie:
#1 sposób: 2 łyżeczki amli wymieszałam z ciepłą wodą (lepiej się rozrabia), po czym dodałam trochę lekkiej odzywki (Kallos Blueberry) ok 1 małej łyżeczki. Otrzymaną odżywkę o konsystencji gęstej śmietany nałożyłam na skalp, nie wcierając we włosy (!) i pozostawiłam na 40 minut pod foliowym kompresem. Po czym tylko spłukałam dokładnie letnią wodą i nałożyłam odżywkę jak zawsze. Uprzednio umyłam włosy mocnym oczyszczającym szamponem z SLS. Wysuszyłam i oto efekt:
Bezpośrednio po wysuszeniu suszarką/ wieczór


Może nie widać tego na zdjęciu, średniej jakość, swoją drogą, ale nie były spuszone, mimo zastosowania "rypacza" mocnego szamponu i suszarki, jak zazwyczaj. Włosy były ładnie odbite od nasady, i dłużej zachowały świeżość, były też prościutkie i gładkie, sypkie "mięsiste" w dotyku. i dobrze się rozczesywały. Oczywiście mogłyby być bardziej dociążone, ale SLS, zioła i suszarka nie za bardzo temu sprzyjają, w moim przypadku. Przyznaję, że odżywka na skalp nie była najlepszym pomysłem na mich cienkich włosach , zawsze tego unikam, jednak mając na uwadze, że nie robiłam tego przy hennie, co pozwoliłoby nieco znieść przesusz, postanowiłam raz spróbować.

#2 sposób: 1 łyżka proszku + letnia woda do konsystencji śmietany, jak wyżej, z tym że teraz bez odżywki. Tym razem użyłam delikatniejszego szamponu, którym umyłam głowę jeszcze raz, po spłukaniu pasty.  Na koniec zastosowałam  balsam tybetański, spłukałam.

Po nocy w zaplecionym warkoczu/ światło dzienne/ bez użycia flashu

Tą metodą uzyskałam niesamowity blask i wygładzenie. Włosy były proste, śliskie (wsuwki nie utrzymywały się) i sprężyste, było ich więcej wizualnie.  Czupryna nie zareagowała większym spuszeniem mimo suszarki,  jednak  bardziej haczyły się na bardziej szorstkich końcach, wciąż jednak rozczesywały się dobrze. Serum wtarte w końcówki załatwia sprawę.  Użycie szamponu 2 x, nie pozostało bez wpływu na końcowy wygląd włosów. Myślę, ze sprawdziłaby się tutaj taktyka pośrednia czyli umycie włosów odżywką, czego ja akurat nie praktykuję.



Czy polecam?
Oczywiście, włosy po tej masce od razu wizualnie wyglądają lepiej. Jest ich więcej, bardziej błyszczą. Użyłam kilka razy, więc ciężko mi wypowiedzieć się w kwestii przyspieszenia porostu, jeśli chodzi jednak o wypadanie, to jestem w stanie zauważyć różnicę podczas czesania. Włosów na grzebieniu jest faktycznie mniej.  Mimo że henna średnio mi służyła, to po amli nie miałam przesuszu przypominającego szorstką kopkę siana. Jednak musicie byś świadomi, jak zioła sprawdzają się na waszych włosach. Ważne: nie stosować częściej niż 2 razy w tygodniu. Ja nakładałam 1 na 1,5 tygodnia.


Za możliwość przetestowania produktu, dziękuję sklepowi NaturaBazar,
 co nie ma wpływu na moją subiektywną opinię



P.S.
Stosujecie odżywki w pudrze? 
To moja pierwsza, ale jako że ta nie wyrządziła krzywdy moim włosom, które zdecydowanie gorzej zniosły hennę, to chętnie sięgnę po inne. Jest ich trochę do wyboru. Indyjskie zioła mają potencjał! Nie na darmo mówi się, że to one, są sekretem pięknych włosów Indusek, noo razem z olejowaniem oczywiście ;)
Pozdrawiam :)

1.02.2017

Poczet bóśtw hinduistycznych #3 - Ganesha, bóg sprytu, wiedzy i obfitości ॐ

Namaste ^^
Kochani, ostatnio trochę odbiegłam od głównego tematu bloga- na rzecz recenzji. Wiem, że lubicie serię o bóstwach, więc,  żeby nie zawieść miłośników indyjskiej mitologi,  czym prędzej pragnę Wam przedstawić kolejne z nich- uwielbianego w Indiach, i chyba najbardziej rozpoznawanego- Ganeshę oraz kilka legend, które się z nim wiążą. Ganesha cieszy się popularnością także wśród dżinistów i buddystów. Na jego kult natkniemy się w Nepalu, Tybecie, Chinach, Mongolii, Japonii oraz w Azji Płd- Wschodniej. Na Sri Lance czczony jest wraz z Buddą i Wishnu. Zapraszam do czytania :)

Ganesha
Ganesha- inaczej Ganapati lub Winajaka. Często dodaje się indyjską formę grzecznościową przed imieniem- Shri. W dosłownym tłumaczeniu z sanskrytu "gana"- grupa/wiele/  "isa"- pan/ mistrz. Stąd nazywa się go "panem zastępów"- pośrednich bóstw, w tym przypadku dew, wojska istot półboskich stanowiących część orszaku Śiwy. Gana, czyli "grupy", a "pati", czyli "władca" czy "Pan". Dawny leksykon wymienia osiem synonimów Ganeshy: Winajaka, Vighnarāja (odpowiednik Vighnesha) Dvaimātura (kto ma dwie matki), Gaṇādhipa (odpowiednik Ganapati i Ganesha), Ekadanta (jeden który ma jeden kieł), Heramba, Lambodara (kto ma brzuch/ brzuch wiszący) i Gajanana (o twarzy słonia),  Ekadanta- 1 kieł.

Legenda narodzin Ganeshy:
Historia Ganeshy to, gratka dla fanów mitów. Opowieści o Ganesha powiedziane w Puranach. Istnieje kilka różnych wersji wyjaśniających pochodzenie, jednak do najpopularniejszych należy ten poniżej. Jego matką jest Parwati, która nie mogąc doczekać się potomka nieobecnego Siwy,  ulepiła go sobie z woskowiny usznej/ brudu zdrapanego z ciała, po czym tchnęła w niego życie. Pewnego razu bogini udała się nad jezioro, by się wykąpać, synka natomiast postawiła na czatach, polecając mu też, by przypilnował jej ubrań. Wtedy akurat niespodziewanie wrócił jej mąż, Siwa zobaczywszy chłopca zastępującego mu drogę...odciął mu głowę a porywie zazdrości. Kiedy Parwati to zobaczyła, poprosiła Siwę, by przywrócił jej synkowi- życie, ale niestety,  nawet bogowie są bezsilni wobec praw biologi, i nie mógł w pełni spełnić prośby żony, w zamian obiecał przytwierdzić chłopczykowi głowę pierwszego zwierzęcia, i ożywi jakie wyjdzie z lasu, i ożywi go, a że był to słoń...tym sposobem zyskał jego głowę.. Ganesha nie jest prawdziwym synem Siwy ,tak jak Skanda. W tym miejscu, pojawia się kolejny mit: kiedyś spadł z drzewa owoc mango, Siva chcąc dać go jednemu z synów, zarządził konkurs polegający na okrążeniu świata. Sprytny Ganesh obszedł po prostu  rodziców ze słowami, że oni są jego światem i oczywiście dostał owoc. Następna legenda dotyczy 1 ułamanego kła, tutaj także są rozbieżności, #1 Ganesha pojechał sobie na przejażdżkę na swoim szczurze, który na widok węża przestraszył się i zrzucił go, podczas upadku pękł mu brzuch i wysypały mu się wszystkie smakołyki. Nie chcąc ich stracić, zebrał wszystko, wrzucił do brzucha, który zawiązał owym wężem.  Widzący to księżyc bardzo się śmiał, czym sprowokował Ganeshę do gniewu, który to cisnął weń kłem- stąd wgłębienie, historia księżyca jest tematem kolejnego mitu, ale nie będę już drążyć, bo post i tak jest już długi, #2 stracił swój kieł w bitwie z Paraśuramą, no i po trzecie #3 pod okiem Wjasy-autora Mahabharaty spisał ą swym kłem, inna wersją jest spisanie Ramajany  na rozkaz Walmiki.

Ganesha, Parwati, Shiva
Stan cywilny Ganeshy nie jest jednoznaczny, bowiem w południowych Indiach, Ganesha nie jest żonaty, bo nie udało się znaleźć kobietę, dorównującej matce- Parvati. Na północy zaś często  jest widoczne żonaty z dwiema córkami Brahmy, czyli Buddhi- będącej metaforą mądrości i Siddhi- osiągnięcia.  towarzyszy Saraswati (bogini kultury i sztuki) oraz Lakszmi (bogini szczęścia i dobrobytu), symbolizujące, że te cechy zawsze towarzyszą temu, kto odkrył swoją wewnętrzną boskość. Symbolicznie przedstawia to fakt, że bogactwo, dobrobyt i sukces towarzyszyć tym, którzy wykazują się mądrością, rozwagą, oraz są cierpliwi.

Dodaj napis
Ganesha jest powszechnie czczony jako ten, niszczyciel zła i przeszkód, mecenas sztuki i nauki oraz bóg intelektu, wiedzy i mądrości. Znany jest też z tego, że umieszcza przeszkody na drodze tych, którzy są zagrożeni popełnieniem czegoś złego. Jako strażnik i opiekun- często umieszcza się w bramach i nad drzwiami wejściowymi domów i w świątyni- po lewej stronie lub przy schodach wiodących do niech. Jest honorowany na początku rytuałów i ceremonii. Jego imię wzywa się przy rozpoczynaniu przedsięwzięć biznesowych, podczas przeprowadzki do nowego domu.  Chroni również domy i samochody, dlatego umieszcza się jego posążek/ medalion na przedniej szybie pojazdu. Ganesha jest również patronem liter i nauki, stąd kieruje się do niego modlitwy podczas zaliczania egzaminów. Jest jednym z pięciu głównych bóstw hinduskich (Brahma, Wisznu, Sziwa i Durga będącego pozostałe cztery). Reprezentuje on doskonałą równowagę pomiędzy siłą a życzliwością,  między mocą i pięknem. Symbolizuje  możliwość dostrzeżenia różnic między prawdą a iluzją, tym co realne i nierealne.  Ponadto jest panem sukcesu, patronem bankierów kupców i podróżnych.

Ganesha
Jak rozpoznać Ganeshę?
Przedstawiany jest na kilka sposobów: w pozycji stojącej, tańczący, lub siadzący na lotosie, i częściej na podwyższeniu, wówczas  jedną nogę trzyma na kolanie, drugą trzyma na ziemi, czasem jako czołgające się dziecko (ze swoim ulubionym laddoo słodkiego w jednej ręce), a nawet w pozycji siedzącej na kolanach matki. Towarzyszy mu mysz, często widoczna przy nogach, patrząca z uwielbieniem na niego i trzymająca słodkie laddoo w łapkach. Każdy z elementów wizerunku boga ma konkretne znaczenie, a symbolika jest niezmiernie bogata, i trochę różni się między sobą.
  • Głowa słonia symbolizującą wierność, inteligencję i moc dyskryminacyjną;
  • ramiona- symbolizujące status uniwersalnego władcy i jego panowania nad czterema kategoriami istot - tych, które mogą żyć tylko w wodzie, które mogą żyć w wodzie i na ziemi, które mogą żyć tylko na ziemi, i tych, które mogą latać w powietrzu. Inne- ustanowił cztery kasty i cztery Wedy.  Reprezentują także 4 wewnętrzne atrybuty ciała subtelnego, czyli: umysł (Manas), intelekt (buddhi), ego (Ahamkara) i uwarunkowane sumienie (Chitta). Lord Ganesha reprezentuje czystą świadomość - Atmana - co pozwala na osiągnięcie tych czterech atrybutów; 
  • wierzchowiec (wahana)- mysz/szczur. Mysz symbolem jest przywiązania do ziemskich tendencji, a także symbolizuje ciemność nocy- dobrze widzi w ciemności. Mysz oznacza obiekt, który prowadzi człowieka od ciemności do światła. Zwiększa zdolność Ganeshy do pokonania wszelkich przeszkód, bowiem słonie mogą upaść ze względu na swoje gabaryty, natomiast gryzonie mogą znaleźć drogę i dostać się do małych przestrzeni- w tym przypadku do każdego zakątka ludzkiego umysłu. Mysz/ szczur jest symbolem naszych zmysłów, które nigdy nie są spełnione. Oni pragną nowych doświadczeń, nowych smaków. Zmysły mądrej osoby są pod jego kontrolą, a myszka nie odważy się jeść słodyczy bez zgody swojego pana. 
Ganesha on rat
  • złamany kieł  zdolność do przezwyciężania wszelkich form dualizmu  Mądrość pozwala nam widzieć wszystko jako jedność, a my sami integralną częścią całości.; czasem zamiast kła jest coś do pisania (jest patronem pisarzy)/ Ofiara jest potrzebna do osiągania mądrości/ zdolność zatrzymywania dobrych i odrzucania złych rzeczy;

Ganesha
  • Ułożenie nóg- (jedna spoczywa na ziemi druga celuje w niebiosa) wskazują na wagę życia i uczestnictwa zarówno w świecie materialnym, jak i  duchowym/ zdolność do życia w świecie nie będąc ze świata;
  • Topór/ siekiera- odpycha przeszkody/ odcięcie od materialistycznych przywiązań/ karma- złe uczynki mogą ranić w przyszłości/ niszczenie niewiedzy odcięcie od doczesnych przyzwyczajeń i pragnień, których należy się wyzbyć;
  • Bat/ pętla/ bicz- siła, która ciągnie pobożnego człowieka do szczęścia wiecznego/ kontrolowanie zmysłów;
  • Trzecia ręka przedstawia gest błogosławieństwa/ ochrony
  • Kwiat lotosu (Padma)- symbol najwyższego celu ludzkiej ewolucji/ słodycz wewnętrznego spełnienia- oświecenie;
  • Pękaty brzuch-  Ganesha jest w stanie połknąć smutki Wszechświata i chronić cały świat, symbolizuje także cały kosmos/ dosłownie- miłość boga do słodyczy;
  • Wygięta trąba- zdolność do adaptacji, efektywność, potencjalne zdolności intelektualne;
  • Oczy -dalekowzroczność i skupienie; 
  • Trójząb na czole- broń Shivy,a także symbol czasu (przeszłość, teraźniejszość i przyszłość), nad którym panuje;
  • Uszy- mądrość, umiejętność słuchania, z uwagą ludzi, którzy szukają pomocy/ służą do zdobywania wiedzy. Duże uszy wskazują, że cała wiedza jest znana bogu;
  • Wąż- brzuch Ganeshy reprezentuje cały kosmos, który utrzymuje się dzięki kosmicznej energii- kundalini, którą z kolei symbolizuje właśnie wąż;
  • słodycze w jednej z rąk symbolizują korzyści wynikające z mądrego życia/samorealizacja;
  • Prasada na tacy (poświęcony pokarm) – dobra wszechświata są nieograniczone i każdy może z korzystać w dowolnej chwili.
Ganesha
Święta obchodzone na cześć Ganeshy
Ganesh Chaturthi- oznacza "czwarty dzień"/"czwarty stan". Obchodzony w centralnych i zachodnich stanach Indii oraz w Nepalu,  USA, Kanadzie i na Mauritiusie i hinduskiej diasporze Obchody trwają ok. 10 dni. Wypadają na przełomie sierpnia i września. Ostatniego dnia w morzu lub w rzece topi się posąg Ganeshy. Po zakończonych obrzędach, formę tymczasową należy zniszczyć. Nie posiada ona mocy, będąc tylko wizerunkiem obrazu mentalnego. Zatopione w wodzie figury wraz z upływem czasu same się rozpadają.


Dodaj napis
Wszyscy świętują, poczynając od uroczystości rodzinnych poprzez miejsca pracy do wielkiego wydarzenia publicznego. Publiczne obchody są popularne i organizowane i finansowane przez lokalne grupy młodzieżowe, stowarzyszenia sąsiedzkie czy grupy handlowców/ przedsiębiorców. Wygląda to tak, że umieszcza się gliniany posąg Ganeshy, siegający nawet do 20 metrów na zdobionym podwyższeniu, buduje się także tymczasowe kapliczki. W domu natomiast odpowiedniej wielkości wizerunek boga-słonia znajduje miejsce na ołtarzyku, który to dekoruje się zwłaszcza kwiatami (hibiskusa), składając również ofiary z słodyczy, czcząc Ganeshę z rodziną i przyjaciółmi w godzinach porannych i wieczornych. Celebracja kończy się odśpiewaniem aarti/ hymnów na cześć Ganeśa,  i innych bogów oraz świętych. 
*Posągi wykonuje się z gliny pozyskiwanej z okolicznych zbiorników wodnych, co symbolizuje także  naturalny cykl tworzenia i rozpadu- powrót do źródła, kiedy zostaje zatopiony. W ogóle była głośna sprawa odnośnie materiału, z którego wykonuje się wizerunki, bo ku ułatwieniu rzemieślnikom- decydowano się na lżejszy i bardziej plastyczny gips. Niestety miało to zły wpływ na środowisko, dodatkowo farby używane do malowania, zawierają metale ciężkie- zanieczyszczając e wodę, mało tego, to co nie ulega biodegradacji  zalega na plażach.


Ganesh Chaturthi to ulubione święto dzieci, które utożsamiają się z pulchniutkim słonikiem, przebierają się za niego i korzystając z wyjątkowej swobody objadając się  W dniu święta wyznawcom nie wolno spoglądać na księżyc, co przynosi pecha.


P.S.
Kojarzycie boga- słonia ?:) Może chcielibyście przeczytać o jakimś innym konkretnym? Post wyszedł obszerny, ale nazbierało się ;)

Aha, jeszcze jedno myślę, że pozostanie na blogu taki misz-masz, a mianowicie 3 w 1- Indie, książki i kosmetologia. Muszę to jakoś rozsądnie rozplanować i przebudować nieco blog, póki co nie mam jeszcze sprecyzowanego pomysłu, jak to zrobić. Co nie zmienia faktu, ze blog potrzebuje malej przebudowy. Może jakieś sugestie, jak Wam by było najwygodniej? :) Nawiasem, umieściłam ankietę na bocznym pasku, zachęcam gorąco do zagłosowania. Jeśli macie jakieś wskazówki organizacyjne itp, to możecie napisać też do mnie maila, lub skorzystać z formularza kontaktowego na dole strony.

Obecnie wróciłam do pracy nad dawno zapowiadaną serią, zbieram materiały- właśnie czytam książkę, która wiele wniesie w tym temacie, jak sądzę. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się w końcu zamieścić taki post.
Pozdrawiam! :)

28.01.2017

Czarne Mydło "Savon Noir"- Alepia ❤, recenzja

Namaste^^
Kochani, ostatnio mam szczęście co do nowych kosmetyków:) Wczoraj pisałam o świetnym produkcie do włosów, dziś z kolei, coś dla ciała. Nie mogę się doczekać, żeby podzielić się wrażeniami! Niniejszym przedstawiam Wam "Czarne mydło Savon Noir" i efekty, jakie zaobserwowałam podczas stosowania 💛❤💚


Kolor i konsystencja: ciągnąca się szklista pasta w kolorze bursztynowo-oliwkowym, przypominająca smar;
Zapach: hm, no taki mi sobie w słoiczku, mi kojarzy się z tekturą xD aczkolwiek nie jest w żaden sposób drażniący, a w trakcie "namydlania" daje się już wyczuć oliwki;
Opakowanie: ok 40zł- bardzo wysoka, ale kosmetyk jest wydajny i całkowicie naturalny, wyrabiany ręcznie, pozwala uzyskać rewelacyjne rezultaty

Co to jest to całe "mydło" i w czym tkwi jego sekret?
Niech nazwa "mydło' Was nie zwiedzie...ani nie ma stałej konsystencji, ani się nie pieni- jedynie zamienia w emulsję pod wpływem rozcierania i wody.

Skład: do bólu prosty i w 100% naturalny, bowiem tylko 4 składniki (aqua, potassium olivate, glycerin, potassium hydroxide/ woda, baza mydlana, gliceryna, wodorotlenek potasu.)

W skrócie, są to zmiażdżone czarne oliwki, uprzednio zmacerowane w soli potasowej, wymieszane z olejem z oliwek. Jak widzimy, nie ma tu żadnej chemii i substancji drażniących: barwników, zapachu, konserwantów.

Savon Noir to swego rodzaju peeling typu gommage czyli działa jak enzymatyczny- rozpuszczając naskórek,  a usuwamy go mechanicznie-poprzez tarci, jak w przypadku scrubu. Pozwala usunąć z powierzchni skóry martwe komórki naskórka (korneocyty), sebum, zanieczyszczenia, a także detoksykuje- eliminuje toksyny, odblokowuje pory, czym usprawnia dotlenienie skóry, odświeża. Natomiast dzięki wysokiej zawartości witaminy E, tzw "wit. młodości"- regeneruje, działa przeciwzapalnie i przeciwzmarszczkowo.


Stosowanie:
Nabieramy odpowiednią porcję na wilgotną dłoń, (najlepiej za pomocą szpatułki, żeby nie moczyć mokrych dłoni w kosmetyku, co zapobiegnie jego zepsuciu). Po czym ogrzewamy w dłoniach, po to żeby uzyskać bardziej kremową konsystencję i łatwiej zaaplikować na rozgrzaną skórę,  gdy pory są otwarte. Naniesiony kosmetyk zostawiamy na 3-5 minut, żeby sobie działał, następnie przechodzimy do drugiego etapu czyli masażu, wskazanym jest, by użyć do tego szorstkiej rękawicy lub chociaż gąbki i okrężnymi ruchami zmyć preparat wraz ze złuszczonym naskórkiem. Od razu powiem, że za pomocą dłoni oczywiście również speelingujemy skórę, aczkolwiek przy użyciu "wspomagacza", jakim w moim przypadku była rękawica Kessa, której poświęcę osobny post, uzyskamy o wiele lepszy efekt, niż za pomocą własnych rąk, które zresztą mogą stać się przesuszone. Po wszystkim spłukujemy letnią wodą (chłodniejsza domknie pory). Po takim intensywnym zabiegu, warto zaserwować skórze solidną dawkę nawilżenia, w postaci ulubionego balsamu/masła etc. Ja użyłam moje ulubione masełko shea.  Aha, nie należy stosować częściej niż 2 razy w tygodniu. Ja używam raz na tydzień, i też uzyskuję świetne efekty.


Wrażenia / efekty
Może cały rytuał nie należy do szybkich, krótkich i przyjemnych, jeśli weźmiemy pod uwagę maziowatą konsystencję produktu i bezczynne stanie pod prysznicem przez kilka minut,  ale wszelkie te 'niedogodności" rekompensują efekty, jakie można uzyskać. Ja jestem wprost oczarowana działaniem savon noir. Dlaczego? To, jak miękka i gładka jest skóra po całym peelingu, jest niewiarygodne. Czemu tak wychwalam? Jeśli mnie czytacie, to wiecie, że borykam się z rogowaceniem około mieszkowym, o którym pisałam tutaj. Skóra na ramionach jest szorstka, i pełna tzw "czerwonych kropek", których piekielnie ciężko się pozbyć. Regularny i solidny peeling jest absolutnie niezbędny, podobnie jak optymalne nawilżenie/ natłuszczenie. Bez tego ani rusz :/ I wiecie co? Bingo- znalazłam swój idealny peeling, dzięki któremu objawy rogowacenia są w końcu zminimalizowane, skóra w końcu jest gładka, nie wyczuwam pod palcami grudek i nierówności, chociaż niestety widać mini-plamki trochę ciemniejsze od koloru skóry. Myślę jednak, że latem, kiedy będę bardziej opalona, nie będzie to zbytnio widoczne. Skóra nie jest przesuszona, jest jedwabista, satynowa i ma zdrowy koloryt/ blask, nie jest taka "matowa", jakkolwiek by to nie zabrzmiało...Najlepsze jest to, że efekt jest długotrwały, i naprawdę się utrzymuje. Dawno temu czytałam o czarnym mydle i mimo pochlebnych opinii nie spodziewałam się aż tak dobrego efektu, który przeszedł moje oczekiwania. Do tej pory, moim ulubionym "zdzierakiem" był tuningowany peeling kawowy diy, który także serdecznie polecam, jednak ta niepozorna brunatna maź zdetronizowała go bezwzględnie ;) Ważne, żeby nie stosować więcej niż 2 x w tygodniu. Ja używam raz na tydzień, co i tak pozwala uzyskać rewelacyjne efekty.


Uwagi:
  • Nie jest polecane dla osób z alergią na oliwki !
  • przechowywać w suchym pomieszczeniu bez dostępu do wilgoci/ pary wodnej !
  • Stosowanie do twarzy, na własną odpowiedzialność, spora zawartość wit E i gliceryny, może działać komedogennie, przy niedostatecznym spłukaniu kosmetyku i niewłaściwym postępowaniu po, dogłębnie oczyszczona skóra, pozbawiona chwilowo płaszcza-hydrolipidowego, może się zbuntować nadprodukcją sebum, ważnym jest by nawilzyć skórę po zmyciu; 
  • Stosowane na stopy powinno poleżeć trochę dłużej, by dobrze zmiękczyło naskórek przed usunięciem.
  • Ciekawostką jest, że czarne mydło od lat jest wykorzystywane w jednym z 4 etapów, w rytuale Hammam m.in w łaźniach tureckich. Myślę że napisze o tym szerzej, któregoś razu ;) Chcielibyście o tym przeczytać? :)

Czy polecam?
O, tak!💛 Z ręką na sercu polecam Wam ten produkt, zwłaszcza jeśli Was też dotyka problem nadmiernego rogowacenia i macie już dość szorstkiej skóry.
                                 

Za możliwość przetestowania produktu dziękuję sklepowi, Natura Bazar
co nie ma wpływu na moją subiektywną opinię 


P.S.
Czy problem nadmiernej keratynizacji naskórka Was dotyczy? Jeśli tak, jak sobie z tym radzicie i jakie preparaty sprawdzają się najlepiej?
Pozdrawiam
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Etykiety

"5 sekund do IO" (2) "Chłopczyce z Kabulu" (1) "Córka króla moczarów" (1) "Drzewo migdałowe" (1) "Dziewczyna z Bagdadu" (1) "Dziewięć żywotów. Na tropie świętości w Indiach" (1) "Emptines" (1) "Gang różowego sari" (1) "Indie. Miliony zbuntowanych" (1) "Kiedy księżyc jest nisko" (1) "Miejsce na ziemi" (1) "Osobliwy dom Pani Peregrine" (4) "Oszpecona" (1) "Soraya" (1) "Stara Słaboniowa i Siekładuchy" (1) "Tłumaczka snów" (1) "Trzy na godzinę" (3) "Tune Mere Jana" (1) "Tygrysie Wzgórza" Sarita Mandanna (1) "U stóp bogini" (1) "W kraju niewidzialnych kobiet" (1) "Zabić córkę" (1) "Źródła miłości" (1) Afganistan (3) aktorki Bollywood (1) Alepia (1) Aleppo (1) Amana Fontanella Khan (1) amla (1) Andrew Davidson (1) Anita Nair (1) Anna Dereszowska (1) Aranżowane Małżeństwo (2) Atif Aslam (1) bacza pusz (1) balsam turecki (2) Bandi Chhor Divas (1) Beaute Marrakech (1) Bhai Dooj Indyjskie (1) Biblioteczka (30) Blue City (1) Bollywood (5) Bombay Bazaar (2) brwi (1) Buddyzm (1) cassia (2) Chitra Banerjee Divakaruni (2) ciało (2) Córka Indii (1) Czarne (4) czarne mydło (1) czarnuszka (2) Dabur (3) dasara (1) depilacja na olej (1) Dipawali (1) Diwali (1) Dokument/ Tv (4) Durga (2) durga puja (2) dussehra (1) Etnospa (1) EtnoŚwiat (1) Ewa Karwan-Jastrzębska (1) fantastyka (4) Fitokosmetik (1) Ganesh Chaturthi (1) Ganesha (1) garba (1) gendercide (1) glinka błękitna (1) Gulabi Gang (3) Hachette (1) Hammam (2) handmade (1) henna (3) Hesh (1) hijra (1) hinduista (1) Hinduizm (6) Hindus (1) hinduski (1) Holi (1) Indi-Rabbia (12) Indie w liczbach (1) Indus (1) indyjski (1) indyjski makijaż (1) indyjskie imiona męskie (1) indyjskie imiona żeńskie (1) Inne (3) inspiracje (1) Inveo (1) Irak (1) Islam (3) Jenny Nordberg (1) Joanna Łańcucka (1) Joanna Nowicka (1) Jodhpur (1) Jyoti Singh Padney (2) kajal (2) Kali Puja (1) Kamila Shamsie (2) kanya puja (1) Karen Dionn (1) kasty (3) Kishwar Desai (1) Klinika Spalonych Twarzy (2) kurkuma (1) kwas migdałowy (1) kwas solny (1) Laetitia Colombani (1) Lakhsmi (1) Lakshmi (2) Lakshmi Puja (1) Liebster Blog Award (1) Mahishasura (1) makijaż (1) Malala Yousafzai (1) Małgorzata Lupina (1) Małgorzata Warda (2) Marginesy (2) masa solna (1) masaż (1) maska (1) masło do ciała (2) masło shea (3) Meltem Yilmaz (1) Menla (1) Michelle Cohen Corasanti (1) Michelle Nouri (1) Mister 2016 (1) muzyka (3) Nadia Hashmi (1) Najel (1) Namaste (1) Nawaratri (3) Nocanka (1) Norel (1) ocm (1) ode mnie (12) Ogłoszenie (3) olej z krokosza (1) olejowanie ciała (2) olejowanie paznokci (2) olejowanie włosów (3) Orientalne (1) Orientalne Sekrety Piękna (6) Orientana (2) Otwarte (1) Pakistan (2) Parwati (1) Pascal (1) pasta cukrowa (1) peeling (2) Pielęgnacja (19) pielęgnacja twarzy (3) Planeta Organica (2) poczet bóstw hinduistycznych (3) Podstawowe Informacje (6) Podział administracyjny (1) Podział administracyjny Indii (1) posag (1) Prószyński i S-ka (1) Przedział dla Pań (1) Qanta A. Ahmad (1) rangoli (1) Rani Mukherjee (2) Rania Al-Baz (1) Ransom Riggs (4) recenzja (48) Red Horse (1) Religie (6) rękawica Kessa (1) Rohan Rathore (1) Rohit Khandelwal (1) Różowy gang (2) Sampat Pal Devi (1) saraswati puja (1) sati (1) savon noir (2) Scott Carney (2) serum (1) Sikhizm (2) słoń (2) słowiańszczyzna (1) solah shringar (1) Sonu Nigam (1) społeczeństwo (4) SQN (1) Swati (1) syndrom indyjski (2) Syria (1) szampon (2) Świat Książki (1) Świat Literacki (1) Święta (2) Święte Krowy (1) Taj Mahal (1) thriller (1) Thriller psychologiczny (1) Tradycje (1) Tradycje Indyjskie (13) tradycyjne ozdoby damskie (2) tradycyjne stroje damskie (2) tradycyjne stroje męskie (1) Tv (1) twarz (2) ubtan (2) Umi Sinha (1) Vatica (1) Veer- Zaara (1) Vidiadhar S. Naipaul (1) Warkocz (1) warny (1) Wielka Litera (4) William Dalrymple (1) wishes (2) włosy (10) Wydawnictwo Kobiece (2) Wydawnictwo Literackie (1) wydawnictwo Media Rodzina (2) wydawnictwo Novae Res (1) wydawnictwo Oficynka (1) Zabójstwo Honorowe (1) zapalenie okołomieszkowe (1) Zwiedzanie (3) (1)

Pinterest

Visitors

Flag Counter